Zacznijmy od tego, że to bardzo zaległa relacja pisana w afekcie w liście do Rafała Wróblewskiego z psychozine.eu dnia 08.06.2012. Z taką datą opublikuje to na blogu, choć robię to dziś 6 listopada 2013.
Jest to odpowiedź na buraczaną i mizoginistyczną recenzję płyty HUNTRESS – Spell Eater którą redaktor Wróblewski był popełnił na łamach psychozine. Oto link do niej, a na koniec jeszcze ją zacytuje w swoim wpisie, na wypadek zniknięcia psychozine.eu z internetu. Nie życzę im tego, ale takie rzeczy się zdarzają i nie chciał bym, żeby kiedyś ten wpis wisiał w próżni kontekstu. Pozwoliłem sobie wyciąć pewne bardziej osobiste fragmenty, bo jak wspomniałem pisane to było w afekcie. teraz trochę wstyd.
Oto list, temat: Relacja z Huntress w Jaworznie, Metalfest 2012, @Buraczana recenzja. @Cycki.:
Witaj i wybacz na wstępie, że daruje sobie formy grzecznościowe pisząc „na ty”, bo wyglądały by one raczej arogancko niż grzecznie, w świetle tego co napiszę.
(także do wiadomości redakcji www.psychozine.eu)
No więc widziałem Huntress na żywo w Jaworznie i w odpowiedzi na prośbę zawartą w recenzji „Spell Eater” śpieszę z krótką relacją.
Huntress zagrali w sobotę jako pierwsi o szatańskiej porze 1:00PM. Drugi dzień festiwalu więc kac po alkoholu był dość powszechny, a jak nie kac to niezmęczenie po całym piątku i niesmak po występie Megadeath sprawił, że publiczność przynajmniej na początku nie stawiła się bardzo licznie, więc spokojnie zająłem miejsce przy samych bramkach. Potem trochę ludzi się zeszło, w sumie nawet całkiem sporo, gdy zespół zaczął grać, bo pole namiotowe VIP było blisko.
Gdy muzycy robili próbę dźwięku dało się usłyszeć w głośnikach jakiegoś technika, który spytał „jaki zespół teraz gra? Ta straszna pani?” :)